Tuesday, 26 January 2010

i po Styczniu!


Jak zawsze, do wszystkiego zabieram sie od dziwnej strony. Tak i tym razem, zamiast zrobic grudniowe podsumowanie, robie styczniowe podsumowanie.



Zeszly rok byl calkiem mily. Byly fajerwerki, sluby, pogrzeby (hmmm ;( w sumie jeden), muzea, wyloty i powroty, pozegnania, zmiana adresu, odwiedziny, zmiana pracy, spalone plecy i wiele innych smiesznych rzeczy. To od czego by tu zaczac?! Moze od konca…


STYCZEN 2009


W sumie nie wiele sie wydarzylo- wialo i padalo, ale sniegu nie bylo. Tutaj zima tylko straszy!


LUTY 2009
Przyfrunelismy z J.D. aka Wiewiorka odwiedzic moich rodzicow. Tutaj zima nie straszylo, sniegu bylo po kolana, ale nie wialo.Huhuha-zima zla! Oprocz nas tylko labedzie sie nie poddawaly. 
 Najgorsze jest to, ze nie pamietam co tam sie jeszcze dzialo…hmmm, chyba pierwszy raz widzialam Amelke-klasa! Najsmieszniejszy maluch na swiecie. 



MARZEC 2009

I nastal marzec…caly swiat sie budzi i przeciaga, co by Wiosne jakos w formie przywitac a tymczasem wyspe sparalizowala sniezyca! I dostalismy mejla : 
" Due to worsening weather conditions across the country, there is the possibility that ( nazwa firmy) may decide to close some of the offices. That decision will be made at 07:30 tomorrow morning and an update will be sent out via email at that time.
If possible, try not to travel to work until you have confirmation that your office is opening." 
W wiadomosci zawarta byla dodatkowo informcaja o bezpieczenstwie osobistym i zeby nie opuszczac domu, jezeli nie jest to absolutnie niezbedne. Komentarz mojego taty do zaistnialej sytuacje: " po co komu terrorysci, wystarczy troche sniegu i kapitalizm sparalizowalo''. Tego dnia dzialala jedna moze dwie linie metra, bylo pusto! Zastanawialam sie nad przeprowadzeniem szkolen ze snieznego surwiwalu dla wyspiarzy.


KWIECIEN 2009


Tak szybko jak snieg spadl, tak szybko tez stopnial. I nastala Wielkanoc.
Nie ma co sciemniac, sa takie chwile w zyciu kazdego emigranta, ze nie wazne jak bardzo wsiakl w otaczajacy go krajobraz zawsze bedzie powracac do swoich tradycji / wiary. Dla mnie sa to bardziej kwestie tradycji niz wiary i dlatego postanowilam odwiedzic kosiol. Wiec nie zastanawiajac sie dlugo zaciagnelam Wiewiorke do polskiego kosciola na swiecenie jajek. Czulam sie lekko dziwnie w tej mieszance blond gwiazd w bilaych kozakach i tipsach, ktore spowiadaly sie w podziemiach obok toalet, kolesi ksztaltem przypominajacych szafy dwudrzwiowe, ludzi z koszyczkami wielkanocnymi wielkosci wozkow na zakupy z tesco i ksiazeczkami czekowymi umieszczonymi w skoropodobnych pojemniczkach przysrubowanych do lawek. Pelen folkrol z domieszka kultury afrykanskiej! Jak dla mnie rewelacja! Nie, no oczywiscie, wsrod tej mieszanki mozna bylo dostrzec kilku osobnikow naszego pokroju, ale to raczej w mniejszosci. Po szybkiej swieconce, byl zurek, jajka i krolik. Wrazenia bezcenne- wiewiorka jest fanem polskiego folkloru, wiec bylo git! A na koniec miesiaca zostalismy zaproszeni na slub numer jeden-slub kuzyna Wiewiorki.


MAJ 2009


Jak zawsze o tej porze roku atakujemy z Wiewiorka rozne miejscowki, muzea, parki, festiwale,etc. Tym razem pofrunelismy do Pragi. Glownym powodem wyprawy byl maraton. Oprocz picia pifka i jedzenia lokalnych przysmakow, Wiewiorka przebieg nie lada dystans i dostal za to medal-klasa!


tu Wiewiorka na treningu:




a tu Wiewiorka i Mark po maratonie:






CZERWIEC 2009


Miesiac zaczal sie wesolo…slubem numer dwa, podskokami, tancami,mega tortem, super pogoda, wycieczkami i moim przylotem do 71. Niestety sprawy nie wygladaly tak wesolo jak juz wyladowalam…umarla Babcia i tym sposobem zostalam bez starszyzny w rodzie…

LIPIEC 2009

Minal pod znakiem parasola! Padalo non stop! 

SIERPIEN 2009

W sierpniu nastaly upaly- jakies mega temeperatury i wydarzyla sie nasza wyprawa na koniec swiata-(doslownie! ) i dostalam fiszaja.
 Przefrunelismy morze awionetka by wyladowac na mega wypach Scilly . Bynajmniej nie byla to Sycylia, ale temperatura dorownywalo niejednemu srodziemnomorskiemu kurortowi. Celem wycieszki byl slub numer trzy- tym razem byla to siostra Wiewiorki. W trakcie eksploracji wysp wszyscy wysmarowali sie filtrami typu 70, bo przeciez Angole slonce znaja tylko z telewizji, a ja wielce przekonana, ze moja skora jest odporna na poparzenia-posmarowalam sie filterkiem light, w skali SPF 5. Ku mojemu zaskoczeniu moja skora postanowila zmienic pigmentacje na czerwien rakowa i piekaca. Tym sposobem stalam sie jedyna Polka, ktora popazylo angielskie slonce. No i oczywiscie stalam sie celem zartow lozy szydercow do konca pobytu.
A tutaj kilka fotek, bo miejscowka warta polecenia- pelen czil i relaks, plaza jak na karaibach, tylko temperatura wody jakby baltycka z lekkim odchyleniem rteciomierza na minus. 



ladowisko na latarni






a tu 'alles zusammen' po slubie
WRZESIEN 2009

Rozpoczelismy intensywne poszukiwania mieszkania. Intensywnosc poszukiwan polegala na tym, ze jednego dnia umowilam sie na randke z telefonem i po wykreceniu paru numerkow, znalezlismy dwa idealne mieszkania. Jedno to byla adaptacja starego magazynu…wszystko ekstra, tylko ktos chyba pomylil wyspy, z tego co wiem to jeszcze nie przeprowadzilam sie do Japonii, bo metrarzem to mieszkanie przypominalo pudelko z zapalkami, ale bez zapalek. Nawet jakbym miala tam sama zamieszkac to zapadlabym na ciezki przypadek klaustrofobii po jakims tygodniu, albo musialabym zaczac bardzo intensywnie trenowac yoge, by moc elastycznymi ruchami przemknac na slonia z lazienki do sypialni a potem jakos witajac slonce przesunac sie do kanapy by wymanewrowac fikolkiem wejscie do kuchni. POWIEDZIELISMY STANOWCZE NIE!!! Koncept rewelacja, egzekucja dramat! Dlatego wybralismy opcje numer dwa i tak znalezlismy nasze mieszkanko na East End'zie! Zaczelo sie pakowanie.

PAZDZIERNIK 2009

Zeby sie nie nudzic, to pojechalismy na slub numer cztery. I tym sposobem moge spokojnie dolaczyc do grona wielbicieli pana Hugh Grant'a. Rok 2009 byl dla mnie rokiem 'czterech wesel i pogrzebu'. Zeby zejsc z ciezkiej nuty wrzucam fotokomentarz owych wydarzen.
nasz stol
kompozycja ciast slubnych przed ceremonia
i mega kapitalna para Mark & Louise
Zaczynam myslec, ze chyba mam jakis fetysz na jedzenie, bo ze slubow to najbardziej podobaja mi sie ciasta. hmm…
 No nic…kontynuujac, pozegnalismy naszego wspollokatora, ktory poczul zew natury i postanowil w czasie recesji odwiedzic Andy. Gud lak, ze tak powiem. 
 No i stalo sie najwazniejsze zmienilismy adres! 
Chyba dwa miesiace zajelo nam rozpakowanie tych wszystkich pudel. Nie zdawalam sobie sprawy ile ludzie gromadza smieci. Hmm ludzie, tzn MY! Jak wiekszosci wiadomo w duzych miastach cierpi sie na brak przestrzeni przechowujacych w mieszkaniu ( chyba, ze mieszkasz w domu), dlatego ktos madry wymyslij zewnetrze przechowalnie ( nie znam fachowej nazwy, wiec zalozmy, ze jest to przechowalnia zewnetrzna). Wracajac do rzeczy- my takowa przechowalnie posiadamy i przy przeprowadzce okazalo sie, ze w naszej tajemniczej szafie przetrzymujemy same smieci! Jeszcze nigdy w zyciu nie wyrzucilam takiej ilosci ciuchow, bezsensownych pudelek, zestawow sztuccow, poscieli, kabli, zelazek, mikserow, wieszakow, odkurzaczy,etc. Wlasnie uswiadomilam sobie, ze bylam kolekcjonerem!!!
 Ekstremalnie fajnie czujesz sie po takim sprzataniu! Trzeba naumiec sie rozzstawac,a co!

LISTOPAD 2009

Tradycyjnie, co roku na Halloween przyfruwam postraszyc do Polski i poodwiedzac groby. Wieje lekko makabreska, ale prawda jest taka, ze przez ostatnie kilka lat stracilam cala najstarsza czesc mojej rodziny i Listopad jest dla mnie takim szczegolnym miesiacem… rispekt!
Na wyspe wrocilismy w noc fajerwerkow. Mysle, ze warto o tym napomknac. BONFIRE, jest to jedna z ciekawszych tradycji wyspiarzy- pija i ogladaja fajerwerki, :D. Ciesza sie z faktu, ze jakis koles ( dla zainteresowanych Guy Fawkes) prawie wysadzil House of Parliament. I musze dodac, ze Angole sa tacy jak my- zawsze znajda jakas okazje, zeby sie napic!

GRUDZIEN 2009

 Mrozny miesiac zaczal sie mila temperaturka +12C. I moim pozegnaniem z amerykanska corporacja, ktora wplywala na moja zamulke zawodowa i etyczna, wiec postanowilam co zrobilam i odeszlam. Ruch byl przemyslany…no ogolnie plan B nadal w akcji.
 Wracajac to rzeczy, co by rozpoczac atmosfere swiateczna, przyfrunela moja Kuzynka Madzia (wazne, zeby podkreslic, ze kuzynka, poniewaz co sie okazuje-otaczaja mnie same Magdy- dla wiewiorki nadal jest to zagadką i jest swiecie przekonany, ze w Polsce wszystkie dziewczyny maja na imie Magda) . Zaliczylismy najwazniejsze swiateczne spoty i zakonczylismy grzancem na Covent Garden. W przeddzien jej wylotu, jako prawdziwa hausłajf upichcilam kristmas diner. I tu warto napomknac, ze wyspiarze troche inaczej obchodza swieta niz my. Nie ma rybki, pierozkow, kapustki, barszczyku, albo grzybowej-jedza indyka i warzywka i sosik, co nazywaja rołst i kristmas pading (fuj) i strzelaja kristmas krakers i pija bajlis na lodzie. Wiec po 3 godzinach spedzonych w kuchni, piciu wina, gadania i grania w gry elektroniczne w koncu zasiedlismy, zjedlismy i wypilismy wszystko co powyzej!
 Grudzien powinien nazywac sie pasnik, bo w grudniu nic sie nie robi poza jedzeniem, no i moze zakupami. Ogolnie zaczynam miec wrazenie, ze to moze ja caly czas gadam o zarciu…hmmm. Co by pociagnac temat, odwiedzilismy z Wiewiorka mega swiateczny pasnik : Taste of Christmas. Uwielbiam, same pysznosci. Zakupilismy zalakowany ser bombe, pasztet z brandy rodem z Walii i jakis trunek procentowy koloru rubinowego. A wlasnie! Zapomnialam o najwazniejszym, zeby pachnialo nam swiatecznie zaopatrzylismy sie w choinke!

 Potem ja zrobilam fru i pojawilam sie w u rodzicow. Po wyladowaniu, co by podtrzymac atmosfere jedzenia, ugoscili mnie mega swiateczna kolacja mieszkancy domku na Sudeckiej. Bylo mniam, mniam- wysmienicie!
Nadal czekam na fotki… ;)
 I nastapily mrozy,brrrrr. Chyba rtec mocno musiala sie starac, zeby skurczyc sie do -26C na liczniku. Zeby bylo smieszniej to moj master plan wyslania paczki do Polski dzien przed wyfrunieciem skonczyl sie tym, ze mialam ze soba odziez sztuk 6 i jedna pare butow przez 5 dni pobytu, najs! Reszta doleciala przed wigilia, wiec juz nie musialam sie obawiac, ze przy wigilijnym stole zasiade w dresie.
 Fru spowrotem na wyspe i machanie raczka w serferskiej wiosce na powitanie nowego roku. I tak zakonczyl sie 2009!

Monday, 18 January 2010

No to nadszedl czas na to, zebym dolaczyla do swiata web 2.0. Troche to trwalo, zebym sie pozbierala w tym wirtualnym swiecie, ale jestem! A to wszystko dzieki Gunter&Hilde -sciski za natchnienie!!!
Troche jak analfabeta, bo bez polskich czcionek, ale jakos bede dawac rade.

Teraz tak dla przypomnienia co sie dzieje:
  • 22-go mina trzy tluste miesiace jak wprowadzilismy sie z Wiewiorka do naszej mega dziupli na woda
  • od miesiaca nasza dziuple odkurza Roomba (i tutaj pomocy!!! jak nazwac odkurzac?*)
*dla niewtajemniczonych: w Wiewiorkowej dziupli mieszka tez eKrolik o imieniu MiTu i Szkocka Krowa

Ta cala elekotroniczna gromadka to chyba rekompensata za brak zywych stworzonek. Bo jak wiekszosci wiadomo posiadanie czworonoznych zyjatek w stolicy, na wyspie, wymaga bezrobocia. Niestety godziny pracy nie pozwalaja nam na posiadanie niczego wiecej niz RYBKI, wiec zbieramy na akwarium,hej!

To chyba na tyle w elektronicznym skrocie.
Tymczasem.